top of page

Opus Dei

Artykuł ten dedykuje Pawłowi Kostowskiemu
w dowód uznania dla jego działań

Założyciel Opus Dei Josemaria Escriva de Balaguer urodził się w 1902 r, w Aragonii w miejscowości Barbastro, W dzieciństwie cudem unika śmierci, uzdrowienie dokonuje się rzekomo za sprawą Matki Boskiej z Torreciudad. Miejsce to jest obecnie (za sprawą Escrivy) największym centrum pielgrzymkowych zarządzanym przez Dzieło. Otrzymał staranne wychowanie katolickie od szkoły podstawowej prowadzonej przez pijarów po Seminarium w Logrono i Saragossie. Powołanie na duchownego odkrył za sprawą śladów bosych stóp karmelity.

Lata 20 te XX wieku w Hiszpanii. Polaryzacja między prawicą a lewicą sięga zenitu. Na ulicach dochodzi do walk między falangistami a ich przeciwnikami. Polaryzacja , która ostatecznie znajdzie finał w wybuchu wojny domowej w roku 1936, sięga zenitu. W takiej atmosferze Josemaria Escriva podczas rekolekcji w klasztorze misjonarzy św. Wincentego a Paulo w Madrycie ma wizję Chrystusa, który przekazuje mu misję. Jest rok 1928. Ma wówczas 26 lat. Początkowo Dzieło było skierowane jedynie do mężczyzn. Potem Escriva zmienił zdanie i pozwolił kobietom również przystępować do dzieła (1930 r.) W sumie miał dwa objawienia. Zatem mit założycielski Opus Dei miał mistyczne uzasadnienie. Celem była rechrystianizacja Hiszpanii a w dalszej kolejności Europy i świata. Miała polegać na wykonywaniu w duchu chrześcijaństwa wszystkich codziennych zajęć, tam gdzie się żyje i pracuje. Od początku założyciel chciał się dotrzeć do elit kraju czyli naukowców, polityków, biznesmenów i finansjery. Ideałem było przeniknięcie do laikatu, ludzi świeckich, do społeczeństwa. Wręcz marzyło mu się przejęcie elity intelektualnej kraju i zaszczepienie jej ideałów Opus Dei. Jednakże Dzieło było skierowane także do ludzi z ludu, robotników, fryzjerów, gospodyń domowych.. Szczególne znaczenie Escriva przywiązywał do wychowania i edukacji. Już w roku 1933 utworzył centrum akademickie DYA (po polsku „prawo i architektura”. Centrum nie przetrwało wojny domowej. Lecz na jej gruzach powstały nowe przedsięwzięcia edukacyjne. Wojna domowa w Hiszpanii zatrzymała rozwój Opus Dei. Escriva musi czasowo się ukrywać. Wielu księży, zakonników i zakonnic poniosło śmierć. Obie strony konfliktu nie przebierają w środkach. Osobami, które od początku finansowo wsparły dzieło Boże był Isidoro Zorzano – pierwszy oficjalny członek Dzieła oraz matka i siostra Escrivy. Wśród pierwszych zwolenników był też późniejszy następca Escrivy Alvaro del Postillo. Wyświęcony w 1944 roku.

Opus Dei ma charakter krucjatowy. Różne są opinie na temat stosunku założyciela do Żydów. Z jednej strony mamy wypowiedzi powątpiewające o liczbie zgładzonych Żydów podczas II wojny światowej, z drugiej strony nie wahał się przyjmować do grona Dzieła Żydów, Escriva wierzył, że to sam Bóg powierzył mu misję a posłuszeństwo Bogu uznawał za rzecz nie do podważenia. Opus Dei nie ma wówczas wielkiego zasięgu. Swoim działaniem obejmuje Hiszpanię. Podczas II wojny światowej męscy członkowie Opus Dei przynależą jak jeden mąż do tzw „Błękitnej Dywizji” działającej na froncie wschodnim po stronie nazistów. Jednakże żaden z nich nie wyjechał ostatecznie na front. Było to bezpośrednio związane z zaangażowaniem Dzieła w walkę z komunizmem. Traktowali to jak krucjatę. Zresztą stosunek Escrivy do Hitlera był dwuznaczny. Doceniał jego rzekome „zasługi” w ratowaniu chrześcijaństwa. W 1942 roku Dzieło liczy sobie ledwie 50 osób by w roku 1950 mieć już ośrodki poza Hiszpanią. W 1943 zakłada Stowarzyszenie Kapłańskie Świętego Krzyża, które gromadzi w swoich szeregach kler Dzieła. Trzeba tu koniecznie zaznaczyć, że był to katolicki kler ale wyświęcany przez Dzieło, niezależny od kościoła rzymskokatolickiego. Tworzy tez w 1948 Rzymskie Kolegium Świętego Krzyża dla mężczyzn a potem również dla kobiet Rzymskie Kolegium Najświętszej Marii Panny (1953). Po wojnie domowej za czasów generała Franco Opus Dei ma dobry czas. Jest bardzo silnie związane z reżimem Franco. Ma nawet ministrów w rządzie a bliski przyjaciel członka Dzieła jest ministrem oświaty. Hiszpania jest ultrakatolicka. Wolnorynkowe reformy ministrów związanych z Opus Dei ratują gospodarkę Hiszpanii. Od początku bowiem Opus Dei stoi twardo przy liberalizmie w gospodarce oraz osobistej odpowiedzialności jednostki w życiu. Pozostawało tu w konflikcie z falangistami, którzy byli bardziej „socjalni”. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że zdarzali się księża zaangażowani po stronie Dzieła, którzy narażali się reżimowi i bywali nawet aresztowani. Escriva jednak nigdy nie wypowiadał się przeciwko reżimowi i zachowywał dyplomatyczne milczenie. Jego stosunek do reżimu był nieoczywisty, jednakowoż w liście do generała Franco pisał „Chociaż obca mi jest jakakolwiek działalność polityczna, nie mogę nie radować się – jako ksiądz i jako Hiszpan – że Hiszpania w osobie głowy państwa, oficjalnie zaakceptowała Boże prawo zgodnie z wiarą katolicką”. Trudno o większy wyraz uznania. Franco w ówczesnych czasach postrzegany był jako wróg komunizmu i obrońca chrześcijaństwa. W tej sytuacji Opus Dei całkowicie go poparło.

W roku 1947 roku Escriva udaje się do Rzymu gdzie przenosi główną siedzibę Opus Dei. Przy wsparciu włoskiej księżny Virginii Sforzy Cesarini nabywa budynek nazwany Villa Tevere (Tyber) W tym samym roku Pius XII tworzy instytuty laickie. Są to stowarzyszenia wiernych dążących do chrześcijańskiej doskonałości i głoszących Chrystusa. Z tej okazji korzysta Escriva i wobec przychylności papieża zakłada instytut świecki. Na całkowitą aprobatę musi jednak czekać aż do roku 1950. Odtąd Dzieło może przyjmować do swego grona współpracowników. Stopniowo mimo niechęci niektórych osób z Watykanu rozszerza swoją działalność. Już w 1948 powstaje rzymskie Kolegium świętego Krzyża a w 1952 roku Uniwersytet Nawarry. Siedziby dzieła powstają w innych krajach europejskich, w Ameryce Południowej. W latach 50-tych XX wieku Opus Dei bez przeszkód krąży pomiędzy krajami Ameryki Północnej i Południowej, nawiązuje kontakty z dyktatorami, ważnymi osobami ze świata polityki wedle zasady kontaktów z osobami wpływowymi. I obejmuje kluczowe teki ministerialne, ciągle zainteresowane głównie edukacją i biznesem. W roku 1970 Escriva udaje się z „pielgrzymką” do Meksyku a następnie do krajów Ameryki Południowej. W Watykanie Escriva cieszy się zmiennym szczęściem. Oprócz zwolenników zyskuje też wrogów rozpuszczających plotki, a to że Dzieło jest „żydowską sektą” a to że ma masońskie korzenie. Dochodzi nawet do spalenia dzieł Escrivy w Balceronie.. Mimo prób nie udaje mu się przejąć watykańskich mediów. Dzieło ustawia się też w opozycji do nauk i wytycznych II Soboru watykańskiego (1962-1965), co nie dziwi biorąc pod uwagę jego ultrakonserwatywny charakter. Jednak stosunek Escrivy do Soboru pozostaje niejednoznaczny. Z jednej strony podobało mu się zbliżenie kościoła do laikatu i uświęcenia codziennego życia, co stanowiło przecież istotę Dzieła. To oceniał bardzo dobrze. Priorytetem było dla niego też poddanie się papieżowi. Jednocześnie o soborze mawiał, że „diabeł usadowił się w kościele bardzo wysoko”. Pomimo zmian posoborowych wielu duchownym podobał się ultrakonserwatywny charakter Dzieła. 28 listopada 1982 roku ustanowiona zostaje prałatura personalna papieża, co oznacza że przynależność do organizacji nie wiąże członka z terytorium. Opus Dei podlega z własnym klerem i własnym laikatem  jedynie papieżowi. Dzieje się to już w miesiąc po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Jest swoistym kościołem w kościele.

Przyszły Jan Paweł II ma pozytywny stosunek do Dzieła. Krucjata XX wieku trafia do jego serca co z pewnością przyczyni się do jego decyzji o beatyfikacji Josemarii Escrivy. Wydaje się, że wpływ Opus Dei na pontyfikat Jana Pawła II był przemożny co przejawiało się w jego stosunku chociażby do antykoncepcji. Niestety jednym z przejawów fascynacji Jana Pawła II Dziełem była jego rosnąca nietolerancja wobec niepokornych teologów katolickich, którzy po II Soborze Watykańskim mieli nadzieję na większe otwarcie kościoła na świat. Ofiarą Jana Pawła II padła chociażby południowoamerykańska teologia wyzwolenia. Escriva reprezentuje nurt ultraliberalny w kwestii gospodarczej i ultrakonserwatywny w obyczajowości. Nie ma tu mowy o żadnej równości, która uważana jest za niesprawiedliwość. Praca jest największą cnotą wręcz uświęceniem człowieka. Credo Opus Dei brzmi „Uświęcenie przez pracę” Każdy przejaw lewicowości jest dla niego „podszeptem złego”. Z kolei Jan Paweł II mający doświadczenia PRL – owskiej Polski wydaje się szczerze podzielać zapatrywania Dzieła w tych kwestiach. Jednak to on ma decydujący wpływ na kneblowanie niepokornych teologów. Wchodzi również w konflikt i spór z Jezuitami reprezentującymi kościół posoborowy. Nic zatem dziwnego, że otaczał się ludźmi Opus Dei, m. in. jego rzecznik należał do Dzieła. Mianował wielu biskupów powiązanych z Escrivą i pozwalał na rozwój myśli teologicznej zgodnej z jego ultrakonserwatywnymi poglądami. Miało to też wpływ na mianowanych przez niego biskupów. Musieli oni podzielać poglądy ultrakonserwatywne. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do konserwatyzmu Jana Pawła II, że w ogóle nie przychodzi nam nawet do głowy, że w kościele występują i występowały różne nurty, także te bardziej otwarte na człowieka i jego potrzeby. Kościół, zwłaszcza polski ciągle postrzegany jest przez ultrakonserwatywną myśl Jana Pawła II. Przekaz ten niewątpliwie wzmacniają polscy katoliccy hierarchowie (np. Dziwisz – sympatyk Opus Dei). W roku 1992 (7 lat po śmierci Josemarii Escrivy de Balaguer'a) Karol Wojtyła beatyfikuje Escrivę a szóstego października 2002 roku wynosi go na ołtarze. Warto odnotować fakt, że świadkami w sprawie beatyfikacji byli w przeważającej mierze członkowie Opus Dei lub ludzi z nimi powiązani. W jakim stopniu? Na 92 świadków 61 powiązanych z Dziełem. Nie pozwolono też dojść do głosu krytykom Escrivy, w tym jego byłej sekretarce. Trudno o lepszy przykład watykańskiej „korupcji”. To także dzięki Janowi Pawłowi II Dzieło uzyskuje statut prałatury prywatnej. Nadaje też Dziełu ostateczny statut prawny zakładając Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża. Nie bez przyczyny, Opus Dei i jego finansiści ratują watykański bank od bankructwa wpłacając pieniądze, a więc papież jest im winien wdzięczność (Opus Dei gwałtownie temu zaprzecza, że w ten korupcyjny sposób zdobył wpływy w Watykanie). Od czasów Jana Pawła II Dzieło zyskuje na znaczeniu kosztem jezuitów, którzy częściowo poparli teologię wyzwolenia. Do czasów nam współczesnych mieli czas aby „obrosnąć w piórka”. Mają wpływ na media, mają decydujący głos w sprawach obsadzanie niektórych stanowisk (np. redaktorów gazet) itp. Jednym z przejawów ich negatywnej działalności w Watykanie jest cenzurowanie duchownych krytycznych wobec Dzieła. Krócej mówiąc opletli Watykan swoimi ludźmi jak pajęczyna.

 

Teologia „Dzieła” wyrażona jest w książce „Droga” Josemarii Escrivy de Balaguer’a oraz licznych pisemkach sekty. Jest swoistym podręcznikiem dla wyznawców. W „Drodze” Escriva daje wyraz swej niechęci do człowieka jako istoty grzesznej i upadłej co tłumaczy jego stosunek do wyznawców jako „wiader wszelkich nieczystości”, „pomyj”. Podkreśla też znaczenie cierpienia w życiu człowieka. Uwzniośla je. Sam założyciel biczował się często tzw. flagellum (cienkim woskowanym biczem). Pierwsze wydanie dzieła ukazuje się w roku 1939. Zawiera 999 krótkich tekstów (maksym). Książka doczekała się 407 wydań i osiągnęła nakład 4,5 mln egzemplarzy! W kwestii nauki społecznej Dzieło jest ultrakonserwatywne i opiera się o encyklikę z 1968 Humanae Vitae. Jednym z głównych autorów encykliki był wikariusz generalny Opus Dei Fernando Ocariz. Sprzeciwia się antykoncepcji, aborcji i rozwodom. Escriva podkreśla szczególnie : uświęcenie pracy codziennej, głoszenie Ewangelii, dążenie do świętości (również przez umartwianie się i praktyki ascetyczne). Jego dążeniem jest w dużej mierze zaangażowanie świeckich po stronie Kościoła (Boga) w codziennym życiu.

Członkowie Opus Dei są ściśle zhierarchizowani, choć Dzieło temu zaprzecza (jak  wielu innym rzeczom). Na czele stoi prałat zwany ojcem (dożywotnio) w kolejności : Escriva, Alvaro del Portillo, Javier Echevarria. Następnie trzech wikariuszy. Następnie oddzielnie dla mężczyzn i kobiet wice sekretarze, delegaci regionalni, prefekci studiów i administratorzy generalni. Przywódcze centrum Prałatury znajduje się w Rzymie.

Następnie

1. Supernumerariusze (kobiety i mężczyżni) Mogą ale nie muszą żyć w celibacie i służą Dziełu w zależności od potrzeb. Są często związani ze swoją parafią ale uznają duchowe przywództwo numerariuszy i spowiadają się tylko u księży Opus Dei. Stanowią większość członków Opus Dei.

2,Supernumerariusze księża (kler Opus Dei, wyświęceni przez przez prałaturę Dzieła Bożego).

3.Numerariusze. (kobiety i mężczyźni). Ślubują posłuszeństwo, czystość i celibat. Mieszkają w ośrodkach Opus Dei. Mogą pracować poza ośrodkami ale większość zarobków oddają Dziełu. Pełnią funkcje kierownicze, zarządcze. Ale to też oni podlegają najsurowszej dyscyplinie. Całe wynagrodzenie poza tymi przeznaczony na osobiste potrzeby przekazują Dziełu. Kobiety ubierają się na biało.

4Numerarie pomocnicze. Kobiety pełniące obowiązki gospodyń domowych w ośrodkach, rezydencjach Opus Dei, hotelach. Ich znakiem rozpoznawczym jest kolor zielony. Bo tak są zobowiązane się ubierać.

5.Przyłączeni lub oblaci (na ogół żyją z rodzinami ale w celibacie). Wszyscy zobowiązani są do płacenia dziesięciny.

6.Współpracownicy; sympatycy Dzieła. Wywodzą się z różnych środowisk a nawet wyznań. Wspierają dzieło finansowo. Mogą to być też instytucje. Też zakony. Od roku 1950 do dzieła mogą przynależeć nie-katolicy.

Wewnętrzną strukturę dzieła regulują Statuty. Wszyscy członkowie zobowiązani są do doskonałości wszędzie tam gdzie żyją, czy to w pracy czy w ośrodkach. Ich skrupulatność w pracy bywa że przysparza im wrogów, są katolickimi stachanowcami. Od każdego członka wymaga się tzw. psychicznych wyrzeczeń to jest rezygnacji z wygód i przyjemności. Wyraża się to w wypełnianiu tzw. norm dziennych na które składają się : modlitwy, dzienny rachunek sumienia, odmawianie różańca i msza święta. Raz w tygodniu spotykają się w tzw. „kręgach”, raz w miesiącu w tzw. dniach skupienia. Raz do roku wszyscy członkowie Opus Dei biorą udział w warsztatach o życiu duchowym od 3 dni do 3 tygodni.

Obszary działania Dzieła. Istnieją trzy podstawowe obszary działania dzięki którym Dzieło zdobywa ludzi i .. pieniądze : edukacja (Uniwersytety akademiki) media (firmy produkujące programy telewizyjne, szkoły dziennikarskie) i biznes (np. finanse, stowarzyszenia, szkoły biznesu, fundacje itp). Wchodzi też w obszary zarezerwowane dla polityków (poprzez wspieranie partii ultraprawicowych, republikańskich), choć sam Escriva nie wywierał nacisków w sprawach politycznych i decyzję co do przynależności politycznej pozostawiał wiernym, którzy jednakowoż niejako naturalnie skłaniali się ku skrajnej prawicy. Nie gardzą tez tekami ministerialnymi. W krajach latynoskich wchodzili do rządów prawicowych reżimów. W Anglii członkini Opus Dei Ruth Kelly była sekretarzem do spraw edukacji. Ciekawym przypadkiem był supernumerariusz Robert Hanssen pułkownik FBI który okazał się być... szpiegiem ZSRR.

Dzieło korporacyjne. Członkowie Opus Dei pracują w tysiącach różnych firm. W sprawach gospodarczych są liberałami a nawet libertarianami. Szkoły, uniwersytety zawsze są prywatne. Prowadzą też działalność charytatywną za pośrednictwem różnych fundacji. Zawsze związane to jest jednak z propagowaniem wiary i postawy chrześcijańskiej. Dobrym przykładem takiej organizacji charytatywnej jest Harambee 2002, działająca w Afryce. Jej celem jest dziękowanie Bogu za kanonizację Escrivy, w czym wyraża się kult założyciela.

Najpierw kształci ludzi w swoich szkołach biznesu, dziennikarstwa (odpowiednio ich przy tym formując) a następnie „umieszcza” w różnych newralgicznych instytucjach. Jeden z ideologów Dzieła Rafael Calvo Serer, profesor historii nazwał to „Międzynarodówką elit”. Środowiska akademickie są pod szczególną „opieką” Opus Dei. W roku 1979 wg danych uzyskanych od Alvara del Portillo'a Dzieło było obecne w 479 uniwersytetach i szkołach wyższych na pięciu kontynentach. Oprócz Hiszpanii najwięcej wpływów ma Opus Dei w Ameryce Południowej. Ciekawe jest, że poza uniwersytetami należącymi do Opus Dei organizacja tworzy też przyczółki na uczelniach, które teoretycznie są wolne od ich wpływów (np. akademiki, dzierżawi budynki).. Największy Uniwersytet należący do Dzieła to Uniwersytet Nawarry w Pampelunie.

Przenika do kręgów biznesu, polityki stosując dwa programy. Jeden to jak najbardziej jawny : organizowanie różnych konferencji, spotkań, seminariów itp. Tematyka obejmuje biznes, politykę, kulturę.. Ich celem ukrytym jest jednak nawiązywanie kontaktu, zaprzyjaźnianie się, budowanie więzi i kontaktów i werbunek. Przykrywkę stanowią też rozmaite stowarzyszenia, fundacje, kluby dla młodzieży, spółki handlowe itp. W samej Francji jest około 20 takich stowarzyszeń. Ich nazwy w żaden sposób nie są kojarzone z Opus Dei. Część z tych programów jest skierowane wprost do młodzieży, której proponuje się np. wycieczki w ramach organizacji skautowskich.

Stara się rozmieszczać swoich ludzi w świecie biznesu i dziennikarstwa. Do wszystkich tych działań potrzebne są jednakże pieniądze. Wg Escrivy „ Prawdziwe ubóstwo nie polega nie na tym, żeby nie posiadać lecz na dobrowolnym oderwaniu się od ziemskich dóbr”. Opus Dei pozyskuje pieniądze od swoich wiernych, świeccy pracujący na bardzo dobrze płatnych posadach oddają mu większość swoich dochodów, rodzice płacą czesne w jego szkołach. Numerariuszki pomocnicze wykonują swoja pracę za darmo a więc koszty utrzymania np. hoteli spadają. Co ciekawe korzystają też, a jakże, z subwencji europejskich, W Stanach Zjednoczonych gdzie dysponuje majątkiem około pół miliarda dolarów. Sumy naprawdę robią wrażenie.. Można to oszacować po nieruchomościach, które należą do Dzieł. Raporty finansowe Członkowie Opus Dei składają co 5 lat jedynie papieżowi. Wikłają się również w różne finansowe przekręty. Jednym z takich przekrętów była afera Rumasa z 1983 roku (zdefraudowanie 40 mln Euro)

Na początku zawiera się z porozumienie, na mocy którego adepci zobowiązują się wspierać dzieło a w zamian otrzymują duchową i doktrynalną formację. Następnie zainteresowany składa prośbę (listownie) o przyjęcie. W mowie Dzieła używa się słowa „zagwizdnięcie”. Oznacza to po prostu, że adept jest już tak rozgrzany, że może wstąpić do dzieła (wrze jak woda w czajniku). Można to uczynić w bardzo wczesnym wieku, mając nawet zaledwie 16 lat, przyjęcie odbywa się co najmniej po 6 miesiącach od dnia złożenia prośby.

Następnym etapem jest admisja, podczas której w obliczu dwóch świadków adept zobowiązuję się do życia w duchu „Dzieła”.

W wieku 18 po stosownej religijnej obróbce można złożyć przyrzeczenie zobowiązując się do przestrzegania ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Śluby złożone w tak młodym wieku po takiej indoktrynacji są po prostu nieetyczne. Dodatkowo nikt nie mówi jakiej dyscyplinie i kontroli będą musieli się potem poddać. Jest to jawne wprowadzanie w błąd. Każdy ma prawo żyć we wspólnocie ale jej zasady powinien poznać wcześniej. Celem ślubów jest związanie młodych adeptów z Dziełem. Nazwane są oblacją. Wyznawca odtąd przyjmuje opiekuna duchowego, któremu ma być posłuszny. Śluby są odnawiane przez pięć lat w dniu 19 marca (dzień św. Józefa). Opus Dei zmusza swoich młodych adeptów do podejmowania decyzji wiążących, do których nie dorośli. Co ciekawe śluby nie są ważne wg prawa kanonicznego i każdy duchowny może je rozwiązać. Istotne jest jednak, że są ważne dla młodych numerariuszy i numerariuszek. A oni traktują je na równi ze ślubem.

Dożywotnie zobowiązanie następuje w 6,5 roku od „zagwizdnięcia”. Bywa, że ludzie sami wstępują do Dzieła bo kusi ich właśnie takie życie, które rzekomo godzi życie świeckie z duchowością. Ale jak wykaże poniżej dzieło w werbowaniu nowych członków stosuje też nieetyczne metody rekrutacji.

 

Cóż ma wspólnego szkoła hotelarska z internatem we Francji (Dosnon w Aisne) z szacownym Bożym Dziełem? Pozornie nic. Ale to właśnie szkoła stanowi haczyk dla rodziców dziewcząt, które właśnie stoją przed jednym z najważniejszych decyzji w życiu : wyborem przyszłego zawodu. Foldery reklamujące szkołę przyciągają uwagę. Są dostępne w gimnazjach publicznych we Francji. Szkoła wprawdzie prowadzi lekcję religii ale tylko jedną w tygodniu i nie jest ona obowiązkowa, tak że rodzice obojętni religijni nie mają wątpliwości, że jest to dobry wybór dla ich córek. I NIKT nie ma pojęcia, że oddaje córki na naukę, w której decydującą rolę pełni doktryna religijna Opus Dei.. Zaznaczmy jeszcze, że szkoła jest płatna.

Już od początku dziewczęta poddane są „religijnej obróbce” początkowo dość łagodnej. W pierwszym roku nauki jest to msza niedzielna i spowiedź co trzy tygodnie. Po roku sytuacja się zmienia a presja na religijne rytuały się znacząco zwiększa. Tak naprawdę szkoła przygotowuje dziewczęta do wstąpienia do Opus Dei i przygotowania ich do pełnienia funkcji służebnych w hotelu – darmowej pracy zaznaczmy. Dziewczęta będą się nazywać numeriaruszkami pomocniczymi co w praktyce oznacza najniższy stopień w organizacji. Będą służącymi od wszystkiego.. bez prawa do niczego. Do Opus Dei dziewczęta są przyjmowane już w trakcie trwania nauki to jest gdzieś około 16 roku życia. Do tego momentu są systematycznie ćwiczone w posłuszeństwie religijnym. Zaznaczyć tu trzeba wyraźnie, że rodzice nie mają pojęcia o tym co się dzieje w murach szkoły. Dziewczęta rzadko kontaktują się z rodzicami a ich korespondencja jest sprawdzana. W szkole stale wywierana jest presja na praktyki religijne. Dziewczęta mają coraz mniej czasu. Sytuacja coraz bardziej przypomina dyscyplinę klasztorną (tylko, że to nie jest klasztor!). Spowiedzi odbywają się coraz częściej aż w końcu jest to spowiedź cotygodniowa. Dzięki temu „duchowni” mają wiedzę o „postępach duchowych” dziewcząt. Do spowiedzi dochodzą medytacje i praktyki ascetyczne. I tak dzień po dniu każda minuta jest rozpisana na drobne. Plan dnia wygląda następująco : dzień rozpoczyna się o 6.30 modlitwą, msza święta każdego dnia z rachunkiem sumienia, różańce (10 dziennie!). Lektury duchowe i rekolekcje. Do tego dochodzi codzienna praca fizyczna. Nic dziwnego, że po takiej „obróbce” dziewczęta wstępują do Opus Dei. Praktycznie nie wiedzą i nie rozumieją co się z nimi dzieje. Są poddane religijnemu terrorowi bez zgody swych rodziców, a przecież są nieletnie. Zdumiewające w jak sadystyczny sposób rozpisany jest rozkład dnia nie przewidujący w ogóle czasu wolnego i pozbawiający wyboru. Drobiazgowo opisuje się każde zadanie… np. rozpisuje się długość czasu potrzebnego na odkurzanie. Sprzyja to nie myśleniu. Bądź posłuszny, nie myśl! Łatwo wyobrazić sobie, że prowadzi do wykształcenia postawy skrajnej bezradności. Do praktyk ascetycznych należy np. noszenie własnoręcznie zrobionej kolczatki na nodze, co miało przypominać o obecności Boga (jak twierdzono), raz na tydzień samobiczowanie i spanie na ziemi. Praktyki te zdecydowanie mają na celu złamanie charakteru i jako żywo przypominają mi Podręczne z książki „” Margaret Atwood. Dziewczęta są wręcz pozbawiane swoje wcześniejszej osobowości, którą zastępuje sekciarska. Zresztą do takiej roli są przygotowywane. W przyszłości będą pracować w zamku jako służące do wszystkiego. Dzieje się to wszystko jeszcze teraz w XXI wieku. Po wstąpieniu do Opus Dei po trzech latach nauki następuje 12 lat trwająca praca która de facto jest darmowa, ponieważ wszelkie wynagrodzenie jest przelewane na konta „Dzieła”. Zatem Dzieło pozyskuje sobie w ten sposób niewolnice, które pracują w ośrodkach sekty lub w rodzinach jej członków przez 12 godzin dziennie..

 

Gdy dziewczęta kończą 18 lat są już członkiniami Opus Dei a co za tym idzie podlegają sekcie a nie rodzinie. Przy takim ubezwłasnowolnieniu dziewczęta z trudem odnajdują się w domowych pieleszach i bywa że odmawiają przyjazdu do domu z okazji świąt i innych uroczystości. Rodzina zwykle już wtedy wpada w panikę. Zwykle już wie że dziewczyna została członkinią Opus Dei. Rodzice opisują sytuację w jaką popadają wszyscy rodzice dzieci które wiążą się z sektą. O tym jak nie poznają swoich dzieci, o agresji, smutku, wycofaniu., zmianie osobowości. Słowem typowych objawach prania mózgu. Ostatecznie zrywają z rodziną… Organizacja jednak jest powiązana z kościołem, w dodatku nawet ośrodki do spraw sekt nie widzą problemu bo przecież kościół rzymskokatolicki sektą nie jest. .. Rodzice dziewcząt szukają pomocy u księży. Piszą listy, błagają o interwencje. Księża z reguły nie odpowiadają. Inni obarczają winą rodziców (!), tłumaczą, że kłopoty pewno wynikły zanim dziewczyna wstąpiła do Opus Dei albo wymawiają się brakiem możliwości interwencji. Opus Dei nie podlega ich jurysdykcji. Sytuacja pogarsza się z dniem beatyfikacji Escrivy, która skutkuje jeszcze większym zamknięciem się kościoła na krytykę założyciela Dzieła a co za tym idzie i samego Dzieła. Księża wówczas już gremialnie „nabierają wody w usta” i .. milczą. Z czasem obowiązuje nawet zakaz mówienia o Opus Dei! Zatem rodzice ofiar nie mają się do kogo poskarżyć...

Rekrutacja

W sidła Opus Dei można też trafić w dość klasyczny sposób, poprzez znajomego, który najpierw oczarowuje a potem wciąga do Dzieła. Przy czym trzeba tu podkreślić, że rekrutacji sprzyja fakt przynależności Opus Dei do struktur kościoła rzymskokatolickiego co budzi zaufanie. W tym przypadku rekrutuje się poprzez różne ośrodki Opus Dei. Najpierw osoba werbująca „zaprzyjaźnia się” z adeptem. Potem stopniowo następuje odcinanie od świata a następnie wdrażanie do praktyk kultowych z silnym akcentowaniem praktyk ascetycznych jak np. wyrzekanie się różnych przyjemności. W ośrodkach oddaje się też cześć Josemarii Escrivie. Następnie adepci poddawani są różnym naciskom z reguły dotyczącym większemu zaangażowaniu się w praktyki religijne (więcej mszy, więcej spowiedzi). Konkretne rady dotyczące rekrutacji można znaleźć w „Vademecum”, swoistym podręczniku członka Opus Dei. O prozelityzmie wyraża się w następujący sposób „Każdy stara się utrzymywać stosunki z co najmniej 12 osobami a relacje ścisłe z co najmniej pięcioma”

Życie w organizacji jest z góry określone. Byli członkowie opisują swoje pierwsze zetknięcie z Dziełem jako stan euforii, poczucie misji, ewangelizacji, sensu życia. Opus Dei z czasem zastępuje ci rodzinę a rodziców zastąpi opiekun duchowy, który przejmuje odpowiedzialność za życie wyznawcy. Odtąd adept ma być mu całkowicie posłuszny i nie może poddawać w wątpliwość jego decyzji. Na początku wszystko wydaje się być wspaniałe. Panuje porządek, na wszystko jest odpowiedź, nie ma miejsca na wątpliwości.

Życie w ośrodkach Opus Dei.

Choć nie nazywają się klasztorami jednak to właśnie je przypominają. Jednak dyscyplina jest w nich dużo większa. Każdy numerariusz otrzymuje tzw. opiekuna duchowego, który ustala mu „plan na życie”, którego głównym założeniem jest absolutne posłuszeństwo. Opiekuni duchowi są zobowiązani pisać raporty o swoich podopiecznych. Jedna z maksym „Drogi” mówi „Jedz, spij i zapomnij, że istniejesz”. Oznacza to, że masz zapomnieć o swoim ego i być jak trybik w maszynie. Odczłowieczenie zupełne. Zauważmy, że to jest plan nie na dzień nie na dwa, lecz na życie! Dzień jest drobiazgowo, wręcz pedantycznie rozpisany z czasem przeznaczonym na określone czynności. Nic nie jest zostawione przypadkowi. Oducza to myślenia całkowicie i można sobie wyobrazić, że osoba taka podlegająca tak ścisłym regułom nie potrafi się odnaleźć w innej niż sekciarska rzeczywistości. Zwłaszcza, że wszelkie wątpliwości krytyczne myśli powinno się spisać i oddać przełożonemu. On się tym zajmie! Nie myśleć to ideał „Dzieła”. Po przebudzeniu praktykuje się tzw. „ minutę bohaterstwa: co oznacza natychmiastowe wstanie z łózka ucałowaniu ziemi i wypowiedzeniu słów „ pragnę służyć”. Do codziennych zajęć należy: msza święta, różaniec, modlitwa myślna (prze godzinę dziennie), rachunek sumienia, codzienna lektura duchowa (około 10 minut), czytanie Nowego Testamentu (5 minut), codzienne nawiedzenie Przenajświętszego Sakramentu, codzienne modlitwy po łacinie. Uff... Numerariuszy (około 30 procent wszystkich członków Dzieła) charakteryzuje zamiłowanie do umartwiania się. Najbardziej znane jest noszenie kolczatek zaciskanych na udzie przez dwie godziny dziennie poza niedzielą. Kolczatka taka (druciana opaska) zwana jest „cilice” i noszona jest na górnej części uda. Wg słów byłych członków przy jej zdejmowaniu dochodzi do odrywania małych kawałków skóry a przecież musimy pamiętać, że nosi się ją codziennie. Do innych form umartwiania się należy spanie na gołej ziemi z książką pod głową, ciągłe spowiedzi, rachunki sumienia, zimne prysznice, posty oraz chłosty zadwane samemu sobie. Chłosta powinna trwać tyle co modlitwa i jest stosowana raz w tygodniu. Była członkini opowiada, że nauczyła się tak szybko zmawiać modlitwę, żeby jak najkrócej się chłostać. Spowiedź możliwa jest jedynie u księży Dzieła. Raz na tydzień numerariusze zbierają się na cotygodniowy rachunek sumienia zwany „emendatio”. Podczas spotkania, które trwa 45 minut przyznają się w obecności innych do popełnionych błędów. Wypowiadają wówczas formułkę „W obecności Boga, Pana naszego oskarżam się o.. (taka samokrytyka). Do jeszcze jednych samodyscyplinujących zwyczajów należą braterskie upomnienia.

Te wszystkie ograniczenia, umartwianie się są przedstawiane jako przejaw chrześcijańskiego zaangażowania a a tak naprawdę powodują zapaść umysłową, stan „nie-myślenia”. Co ciekawe podobne praktyki w innych organizacjach religijnych kościół katolicki zwykł traktować jako sekty. Czasami zapominamy że umartwianie się jest jest częścią katolickiej teologii i ma swoją długą tradycję. Przykład tak ekstremalnej ascezy dał sam założyciel który podobno biczował się znacznie dłużej niż przez czas trwania modlitwy.. Niedościgniony wzór?

Ośrodki „Dzieła” nie są koedukacyjne, nawet szkoły. Jeśli jest jeden budynek są dwa osobne wejścia. Osobne biura, mieszkania. Wykłady prowadzone są osobno dla mężczyzn, osobno dla kobiet itd. Dzieło wręcz obsesyjnie dba o oddzielenie kobiet i mężczyzn. Jest to przestrzegane bardzo rygorystycznie. Człowiek musi się obejść bez książek, bez gazet. Dozwolone są wydawane przez „Dzieło” Noticias” i „Cronica” (to ostatnie dostępne tylko dla wyznawców) Przy czym przy redagowaniu gazet posługiwano się iście stalinowskimi metodami działania np. wymazywano osoby niewygodne ze zdjęć, usuwano nazwiska niewygodnych osób. Wstępując do sekty dokonuje się spalenia niewygodnych książek. Do tego dochodzi oczywiście praca, prowadzenie zajęć np. dla młodzieży (katechezy itp.).

Supernumerariusze z kolei mogą żyć w rodzinach. Jeśli nie wybierają celibatu są one z reguły wielodzietne. A wielodzietność oznacza czasami dziesięcioro dzieci i więcej. Jak zatem przebiega wychowanie dzieci? Dzieci uczęszczają do szkół Opus Dei bądź korzystają z edukacji domowej. Gdy nie ma w pobliżu szkoły Opus Dei nawet szkoła katolicka wydaje się być dla rodziców za mało prawomyślna. Można tu zauważyć typowy dla sekt odgradzanie się od „świata”. Kobiety (choć mogą pracować) wybierają zwykle z przyczyn czysto praktycznych życie rodzinne. Jeśli chodzi o kontrolę urodzeń to jak uczy kościół katolicki dopuszczalna jest tylko naturalna metoda planowania rodziny. Kobiety mogą mieć lekki makijaż natomiast nie mogą rozpuszczać włosów. Mężczyźni krótkie włosy i koszula z krawatem. Wszystko to ma budzić zaufanie u potencjalnych wyznawców.

Głównym celem wyznawcy jest głoszenie dzieła a więc rekrutowanie nowych członków. Prozelityzm nazwany jest „podwodnymi łowami”. Co wyrażają słowa piosenki jaką się śpiewa w ośrodkach, a której fragment brzmi :”...Kiedy widzisz rybę zręcznie zajmiesz odpowiednią pozycję. Precyzyjnie rzucasz harpun, wreszcie łapiesz ją i gotowe”. Człowiek traktowany jest jak ryba, którą trzeba schwytać na haczyk.. Dla jej dobra oczywiście, swoiście pojmowanego. Ten, który złowi jest doceniony przez innych. Założycie Escriva pisze o werbowaniu w ten sposób „Kiedy ktoś nie wykazuje gorliwości by pozyskać innych... jest martwy.. a ja grzebię trupy”.

Opus Dei owiane jest tajemnicą. I nie bez powodu! „Członkowie Dzieła dochowują tajemnicy, przecież są zwykłymi wiernymi (…) nie chcą nosić na plecach afiszu : Zwróćcie uwagę, że wstąpiłem do Dzieła Bożego” (wypowiedź Escrivy). Samo wyrażenie Dzieło Boże tez jest zwodnicze bo właściwie co oznacza dla postronnego zainteresowanego? Osobną organizację, kościół czy może szerszy ruch na rzecz jakiegoś niesprecyzowanego dobra? Członkom Dzieła nie wolno zdradzać nazwisk swoich współwyznawców. Powinni zachować daleko idącą dyskrecję. Z tego też powodu listy do bliskich są otwierane i sprawdzane czy jakaś informacja nie przedostaje się właśnie do świata zewnętrznego. Ale nie tylko to! Również gazeta Dzieła „Cronica' dla mężczyzn i „Noticias” dla kobiet, Katechizm i Vademecum jest dostępna tylko dla członków. Co ciekawe również Konstytucja Opus Dei dostępna jest TYLKO dla zaufanych członków sekty. Wszelkie dokumenty przechowywane są w tajnych archiwach. Oczywiście można do nich jednak dotrzeć po uzyskaniu zgody. W zasadzie już od początku konflikty w łonie kościoła prowokowały do oskarżeń wobec Dzieła. Najczęściej oskarżano Dzieło o związki z masonerią. W 1941 roku wszczęto nawet oficjalne śledztwo w sprawie tych oskarżeń! Co ciekawe oskarżenia takie padały z wnętrza kościoła katolickiego np. od jezuitów. Zarzuty podnosiła również strona świecka. W 1986 roku śledztwo prowadził … włoski parlament. I w tym przypadku skończyło się na niczym a dzieło się obroniło. Jedynie sądy w Szwajcarii miały w tej sprawie inne zdanie. I potwierdziły, że Dzieło ma charakter tajny. Zastawiający jest jednak fakt samych podejrzeń. Dzieło często odmawiało informacji np. dziennikarzom. Również księża katoliccy w sprawie Dzieła milczeli... Podczas gdy instytucje świeckie i religijne domagały się większej przejrzystości w działaniu a francuska komisja parlamentarna wciągnęła Dzieło na listę sekt papież Jan Paweł II spokojnie erygował w Rzymie kościół pod wezwaniem Escrivy czym uwiarygadniał Dzieło. Tajemniczości Dziełu dodaje też fakt, że supernumerariusze żyją wśród świeckich i zachowują dyskrecję. Nakaz dyskrecji jest dość prozaiczny. Dzieło jako „instytut świecki” nie mogło zgodnie z prawem watykańskim (od 1950 roku) prowadzić interesów! A jak najbardziej prowadzi. Mają też swój hasło i odzew. Na słowo Pax odpowiadają in aeternum. Jednak to nie tajny charakter Dzieła jest kontrowersją największą lecz oszukańcze praktyki stosowane przy rekrutacji. Opus Dei zaprzecza też wszelkim związkom z masonerią jednak jeden z jej byłych członków należał i do loży i do Opus Dei. Mowa o Jose Maria Ruiz Mateoz – skarbnik loży P2 i mecenas finansowy Dzieła, A więc związki personalne występują bądź występowały.

Założyciel Opus Dei wg swych przeciwników nie znosił sprzeciwu, odrębnego zdania, był porywczy, często krzyczał. Przekonała się o tym jego własna sekretarka Maria Carmen del Tapia. Po pobycie w Rzymie odesłano ją do Wenezueli gdzie przez 10 lat wiernie służyła „Opus Dei”. Jednak jak się okazało nie do końca prawomyślnie, nazwano to wypaczeniem duchowości. Za karę w Rzymie przez 8 miesięcy żyła w odosobnieniu. Wyszła z tego doświadczenia posiwiała. Na końcu „ojciec” stwierdził, że opętał ją zły duch., groził że ją skompromituje. Po tym wydarzeniu zdecydowała się opuścić Opus Dei. Swoją historię opisała w książce „ Za progiem: życie w Opus Dei”. Założyciel miał jak gdyby dewa oblicza. Organizacja nie pozostawia swoich byłych członków zwłaszcza takiego kalibru w spokoju. Oczernia ich. Rozpuszcza plotki na ich temat, próbuje złamać strasząc diabłem. Ksiądz Vladimir Felzman tak wspomina „Zaprowadzono mnie na grób byłego członka Opus Dei i powiedziano: Widzisz Vlad , tak kończą ludzie którzy chcą opuścić Opus” Iście chrześcijańska miłość bliźniego. Na ludzi, którzy chcą odejść stosuje się sekciarskie sztuczki typu „gorzko tego pożałujesz”. Ci co odeszli pozostawieni są sami sobie, czasem bez grosza przy duszy mimo że pracowali ciężko dla Dzieła. Oczywiście to jak postrzegany był „ojciec” zależało od sposobu spojrzenia na pewne sprawy. Dla jednych był tylko surowym ale miłującym ojcem dla innych wściekłym, zaburzonym człowiekiem. Z jednej strony człowiek niemalże święty i uroczy, z drugiej nie panujący nad sobą gwałtownik. Mogło to być spowodowany jego chorobą. Chorował bowiem na cukrzycę.

Organizacja zrzeszająca byłych członków Opus Dei nazywa się OD Awareness Network.

Gdy zapytać członków Opus Dei czy zajmują się polityką to zaprzeczą, podobnie zaprzeczą gdy zapytać ich o stosunek do biznesu czy związków z latynoskimi prawicowymi dyktaturami. Założyciel mawiał o ubóstwie, jednak Dzieło jest przebogate, mówił że członkowie mogą mieć różne polityczne zapatrywania jednak ich członkowie zasiadają w rządach prawicowych (też dyktatorskich jak Franco). Zaprzeczają wszelkim powiązaniom o które się ich oskarża lecz równocześnie chcą mieć wpływ na oświatę, gdzie w oczywisty sposób wpływają na wychowanie młodzieży w duchu Dzieła. Są obecni na całym świecie, nawet w krajach Dalekiego Wschodu. Dzięki sprytnej metodzie wspierania dzieł edukacyjnych i charytatywnych mogą bez większych przeszkód łowić nowych wyznawców. Ich idea to rechrystianizacja najpierw Europy potem świata pojmowana na ich sposób. Niewiarygodne są ich powiązania z Watykanem gdzie walczyli z Jezuitami o władzę (i jedni i drudzy kładzą nacisk na oświatę i szkolnictwo). Jednak mnie najbardziej poruszyła ich zdolność do formatowania młodzieży wg własnego szablonu i zniewalanie umysłów. Czemu też oczywiście zaprzeczają porównując się do np. do zakonów w których też jest dyscyplina. Słowem są kuci na cztery łapy. Trudno ich złapać za rękę a jeśli już się złapie to twierdzą że to nie ich ręka.

 

Symbolika 

Członka Dzieła zdradza mała figurka osiołka. Ma on nawiązywać do osiołka, na którym jechał Chrystus lecz mi kojarzy się z czymś zupełnie innym. Z ciężką pracą, ślepym posłuszeństwem i życiem unormowanym do granic szaleństwa...

Autor Rosemary​

Źródła

  1. Sekretna historia Opus Dei / Maggy Whitehouse. - Warszawa : Muza S.A, 2007

  2. Opus Dei / Benedicte i Patrice des Mazery. - Warszawa : Wydawnictwo Amber, 2006

  3. Cała prawda o Opus Dei / Noam Friedlander. - Frydek-Mistek, 2007.

  4. Opus Dei / John L. Allen. JR . - Warszawa : Świat Książki, 2006.

  5. Mroczna historia Opus Dei - YouTube

  6. Wpływy Opus Dei - YouTube

 „Dlaczego tak mało wiemy o sytuacji finansowej kościołów i związków wyznaniowych w Polsce i w Europie? I co wiemy o finansach malwersacjach działaczy Opus Dei?”Autor: Sebastian Turkowski Z autorem tego artykułu Sebastianem Turkowskim, można skontaktować się na profiluhttps://www.facebook.com/andryszczaksebastianturkowskiJeśli Czytelnicy mają jakieś uwagi, mogą napisać do Sebastiana Turkowskiego na adres email: krajowy@adres.plProszę nie traktować pierwszej części artykułu jako komentarza „tylko” do Opus Dei albo jako komentarza „tylko” do operacji finansowych organizacji świadków Jehowy, ale o potraktowanie tego co poniżej napiszę jako „zbioru ogólnych uwag” na temat finansów wielu różnych kościołów i wielu różnych związków wyznaniowych lub instytucji kościelnych.Dopiero nakreślenie tego ogólnego tła pozwoli nam lepiej przyjrzeć się finansom Opus Dei.W tym artykule postaram się „okiem księgowego” przybliżyć Czytelnikom kilka zagadnień przydatnych przy czytaniu ze zrozumieniem o różnych nadużyciach finansowych w sektach lub w kościołach lub w instytucjach kościelnych, w tym także o finansach Opus Dei.Dopiero po tym wstępie (pod koniec) sformułuję swoje wnioski dot. finansów Opus Dei.Na początek warto objaśnić niektóre podstawowe pojęcia.Defraudacja (synonimy: malwersacja, sprzeniewierzenie)Wg https://isws.ms.gov.pl/pl/pojecia-i-definicje/letter,D,1.htmlJest to „przestępstwo polegające na nielegalnym przywłaszczeniu sobie cudzej własności lub zatrzymaniu powierzonego mienia.”To samo źródło, podaje następującą definicję „kradzieży”https://isws.ms.gov.pl/pl/pojecia-i-definicje/letter,K,1.html jest to „Zabór cudzej rzeczy w celu przywłaszczenia.”W języku potocznym powiemy że ktoś „ukradł samochód”. W języku potocznym powiemy także że ktoś „ukradł pieniądze z konta bankowego”.Dla prawnika tylko pierwsze stwierdzenie jest poprawne, gdyż „kradzież” dotyczy tylko materialnych przedmiotów (np. kradzież samochodu), natomiast cyferki na rachunku bankowym (w komputerze lub na kartce papieru) „nie są materialnym przedmiotem”.Dlatego prawnik nazwie tę drugą sytuację np. „defraudacją” lub „malwersacją” lub użyje nieco starszego (i obecnie rzadko używanego) słowa „sprzeniewierzenie”.Jeśli nie jesteśmy prawnikami i chcemy po prostu zrozumieć napisany przez kogoś innego tekst, to „nie będzie dużym błędem”, jeśli „na własny użytek” przyjmiemy, że każdą formę _nieuczciwości_ w sprawach _majątkowych_ można nazwać „defraudacją”.A więc dla uproszczenia zapamiętajmy, że gdy autor jakiejś książki mówi o „defraudacji” lub o „malwersacji” lub o „sprzeniewierzeniu”, to wtedy zawsze opisuje czyjąś „nieuczciwość w sprawie majątkowej”.Drugim pojęciem, które często pojawia się w różnych tekstach o nieucziwości w sektach lub instytucjach religijnych, jest tzw. „podwójna księgowość”.Gdy samodzielnie szukamy objaśnienia tego pojęcia w internecie, możemy natrafić na dwa przeciwstawne poglądy. Jeden pogląd mówi że „podwójna ksiegowość” to obowiązek każdego uczciwego księgowego, ale drugi pogląd wprost przeciwnie: obowieszcza że „podwojna księgowość” służy oszukaniu państwa na podatkach, a nawet służy „okradaniu” kontrahentów lub akcjonariuszy. Skąd wzięło się takie zamieszanie pojęciowe?!W tzw. „pełnej księgowości” obowiązuje reguła „podwójnego księgowania WN/MA”.Przykładowo jeśli wejdziemy do działającego jako spółka z o.o. sklepu z art biurowymi i kupimy za gotówkę długopis w cenie dwóch złotych, wtedy księgowy tejże spółki z o.o. musi odnotować że 1) sprzedano 1 długopis (ilość długopisów oferowana do sprzedaży zmniejszyła sie o 1szt)2) musi także odnotować że ilość gotówki w kasie spółki wzrosła o dwa złote.Proszę zauważyć, że wartość wszystkich składników majątkowych w sklepie przed wejściem klienta i po wyjściu klienta jest dokładnie taka sama.Zmniejszyła się (o jedną sztukę) ilość długopisów oferowanych do sprzedaży (a więc zmniejszyła sie o dwa złote łączna wartość tychże długopisów oferowanych do sprzedaży)Zwiększyła sie natomiast o dwa złote ilość gotówki w kasie (ilość monet dwuzłotowych w kasie sklepu jest teraz większa o jedną sztukę)Księgowy musi to wszystko zanotować w księgach rachunkowych po stronie Wn lub MaTak działa „podwójna księgowość WN/MA” i jest to działanie uczciwe i legalne.A teraz pora opisać _nieuczciwą_ praktykę _także_ nazywaną „podwójną księgowością”.Każdy podmiot gospodarczy działa po to, aby przynosić zyski, ale „niestety” każde państwo na świecie nakłada jakieś (mniejsze lub większe) podatki. Dlatego rodzi sie pokusa, aby „dla państwa” sztucznie i nieuczciwie wykazywać maluteńkie zyski i od nich płacić maluteńkie podatki „oszczędzając” w ten sposób na płaceniu podatków. Jednocześnie przedsiębiorca chciałby „na własny użytek” mieć informacje o rzeczywistej sytuacji przedsiębiorstwa.Dlatego wielu nieuczciwych przedsiębiorców „aby nie pogubić sie we własnych kłamstwach i oszustwach” decyduje się prowadzić dwie odrębne księgowości: jedną nieuczciwą „dla państwa” i drugą zgodną z faktami „dla siebie”. Oczywiście jest to poważne przestępstwo!Wzmianka o „podwójnej księgowości” dość często oznacza, że nieuczciwy przedsiębiorca oszukiwał swoje państwo „często i regularnie” (i właśnie _dlatego_ prowadził drugą ewidencję „dla siebie” aby we wszystkich swoich krętactwach „nie pogubić się”).Oczywiście skrajnie naiwne byłoby oczekiwać, że nieuczciwy przedsiębiorca oszukuje tylko państwo ale jest krystalicznie uczciwy wobec wszystkich ludzi będących jego kontrahentami.Bardzo często zdarza się że oszust oszukuje i państwo i ludzi.Wg mnie, każdy Czytelnik czytajac tekst ze zrozumieniem sam z łatwością rozpozna, kiedy dziennikarz pisze o _uczciwej_ praktyce „podwójnej ksiegowości”, a kiedy dziennikarz ma na myśli _nieuczciwą_ praktykę „podwójnej księgowości”. To zazwyczaj wynika z kontekstu.Jeśli nie jesteśmy prawnikami i chcemy po prostu zrozumieć napisany przez kogoś innego tekst, to „nie będzie dużym błędem”, jeśli „na własny użytek” przyjmiemy, że użycie przez dziennikarza pojęcia „podwójna księgowość” oznacza, że sekta (lub inny dowolny podmiot) oszukiwała państwo (i ewentualnie innych kontrahentów) bardzo często i na duże kwoty i „aby nie pogubić sie we własnych kłamstwach i oszustwach” zdecydowała się prowadzić dwie odrębne księgowości: jedną nieuczciwą „dla państwa” i drugą faktyczną „dla siebie”.Kolejna sprawa, którą omówię, to wyjątkowo dziwne przywileje, które współczesne państwa w Europie nadały Kościołowi Katolickiemu i „przy okazji” innym związkom wyznaniowym.Nawet jeśli już tego nie pamiętamy, każdy z Czytelników w podstawówce lub w szkole średniej na lekcji historii co najmniej raz usłyszał kiedyś o tym, że w epoce Średniowiecza oraz później aż do epoki Oświecenia poszczególnymi państwami w Europie rządzili królowie, którzy rozmaitym instytucjom kościelnym nadawali tzw. „immunitety prawne” oraz nadawali tzw. „immunitety ekonomiczne”.W praktyce, sprawy majątkowe instytucji kościelnych na mocy tychże immunitetów ekonomicznych znajdowały się poza wszelką kontrolą ze strony państwa. Tak zadecydował monarcha, co ucieszyło hierarchię kościelną.Czytelnik może być zdziwiony moją tezą, że obecnie (tzn. na początku 2025r.) Kościół Katolicki w Polsce NADAL jest prawie poza wszelką kontrolą ze strony polskiego państwa.Polskie państwo „świadomie i celowo” postanowiło, że „nie chce wiedzieć” jakim majątkiem tenże Kościół Katolicki dysponuje i że „nie chce wiedzieć” jakim majątkiem dysponują wszelkie inne kościoły i związki w Polsce, a także tzw. „kościelne osoby prawne” w Polsce.Owszem, nie zaprzeczam, że _jeżeli_ instytucje kościelne legalnie zatrudniają pracowników, to _wtedy_ mogą być płatnikami podatku dochodowego od osób fizycznych i mogą być płatnikami skladek ZUS.Owszem, nie zaprzeczam też, że instytucje kościelne mogą być płatnikami np. podatku od nieruchomości, zwłaszcza podatku od tych konkretnych nieruchomości, które kościoły komercyjnie po cenach rynkowych wynajmują np. hotelom lub restauracjom albo państwowym urzędom.Owszem, nie zaprzeczam także ,że jeśli pracownik Caritas robi dla podopiecznych zakupy w sklepie to na paragonie lub na fakturze VAT może zostać naliczony podatek VAT, itd itpWspominam o tym tylko dlatego, że przez ostatnie 36 lat ukazało się w kościelnej prasie katolickiej minimum kilkanaście manipulatorskich artykułów, które tzw. „metodą walki z chochołem” usiłowały „prostować” rzekome „kłamliwe twierdzenia bezbożników”, że Kościoł Katolicki rzekomo „nie płaci żadnych podatków”.Jeśli jakiś inny autor (autor inny niż Sebastian) postawiłby tezę, że „Kościoł Katolicki nie płaci w Polsce absolutnie żadnych podatków”, to wtedy możecie sobie z tym innym autorem na ten temat podyskutować. Moja teza jest inna.Moja teza dotyczy _majątku_ Kościoła Katolickiego i/lub innych związków wyznaniowych. Powtórzę: państwo polskie „nie zna ponieważ świadomie nie chce znać” sytuacji majątkowej Kościoła Katolickiego oraz sytuacji majątkowej innych kościołów i związków wyznaniowych.Co prawda art.25 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997r. nie mówi wprost o „pełnej samowolce”, ale mówi tylko o „autonomii” oraz o „współdziałaniu” państwa oraz kościołów, ale... w praktyce polskie państwo przyznało tak wielkie przywileje Kościołowi Katolickiemu oraz innym dowolnym związkom wyznaniowym, że można śmiało powiedzieć, że polskie państwo „świadomie nie chce wiedzieć” jakim majątkiem te instytucje dysponują.Szczególnie intrygujący pod tym względem jest art. 2 ustawy z dnia 29 września 1994 r. o rachunkowości.Art. 2 ustęp 1 tej ustawy opisuje jakie podmioty muszą prowadzić rachunkowość.Ogólna zasada brzmi „każdy podmiot musi prowadzić rachunkowość”, no chyba że zostanie z tego obowiązku ustawowo zwolniony.Kolejne ustępy tegoż art. 2 ustawy zawierają kilka takich właśnie zwolnień.Między innymi niemalże wszystkie osoby fizyczne (jeśli mówiąc potocznie „nie obracają milionami”) mogą zamiast ksiąg rachunkowych prowadzić inne dużo prostsze ewidencje, takie jak „podatkowa książka przychodów i rozchodów” albo „ewidencja ryczałtu”.Kolejne ustępy art. 2 tejże ustawy mówią że m.in. fundacje i stowarzyszenia oraz koła gospodyń wiejskich mogą prowadzić tzw. „uproszczoną ewidencję przychodów i kosztów”.Osoby fizyczne (czyli ludzie) oraz koła gospodyń wiejskich oraz fundacje i stowarzyszenia muszą jednak spełnić wymogi ściśle określone przez państwo oraz muszą prowadzić taką ewidencję, jaką określił właściwy minister w odpowiednim rozporządzeniu opublikowanym w dzienniku ustaw.A jaką dokumentację muszą prowadzić jednostki organizacyjne Kościoła Katolickiego?Aby się nie zakrztusić, zanim przeczytacie kolejny akapit... odstawcie kawę lub herbatę...Odpowiedź brzmi: „absolutnie nic nie muszą... no chyba, że... akurat mają na to ochotę!”Kto mi nie wierzy, niech samodzielnie przeczyta art.2 ust.4 ustawy o rachunkowości z 29 września 1994r.https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19941210591/U/D19940591Lj.pdfcytuję: „Kościelne osoby prawne nieprowadzące działalności gospodarczej prowadzą rachunkowość zgodnie z przepisami wewnętrznymi tych osób.”A co wtedy jeśli „kościelna osoba prawna” „po prostu” „nie ma ochoty” prowadzić _żadnej_ rachunkowości oraz „nie ma ochoty” na _jakąkolwiek_ nawet „uproszczoną” ewidencję?!Wtedy „po prostu” nie są ustalane żadne „przepisy wewnętrzne”... i już... po kłopocie...Skrajnym przypadkiem „niechęci do jakiejkolwiek ewidencji” może być Radio Maryja prowadzone przez zakon redemptorystów.Radio Maryja do dzisiaj nie posiada nawet Numeru Identyfikacji Podatkowej NIP, o czym można przeczytać w oficjalnej odpowiedzi Wiesława Ciesielskiego pełniącego funkcję Sekretarza Stanu w Ministerstwie Finansów, który na pytanie kilku lewicowych posłów odpowiedział 22 lata temu następująco:https://orka2.sejm.gov.pl/Debata4.nsf/main/1328C10EOd udzielenia tej odpowiedzi minęło już ponad 22 lata, ale Radio Maryja NADAL nie ma nawet nr NIP!Gdyby Czytelnik łudził się że z art. 2 ust. 4 ustawy o rachunkowości _rzekomo_ wynika, że kościelne osoby prawne _prowadzące_ faktyczną działalność gospodarczą będą prowadziły rachunkowość lub będą prowadziły inne ewidencje, to niestety... _także_ muszę takiego Czytelnika rozczarować!Tutaj z pomocą Kościołowi Katolickiemu i wszelkim „kombinatorom w sutannie” przychodzi ustawa z dnia 24 kwietnia 2003 r. „o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie”https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20030960873/U/D20030873Lj.pdfArt.3 ust. 3 pkt 1 tejże ustawy wyraźnie nakazuje traktować dowolne kościelne osoby prawne na równi z fundacjami i stowarzyszeniami,Art. 4 ust. 1 tejże ustawy wymienia co może być traktowane jako „działalność pożytku publicznego”.„Świadomie upraszczając skomplikowany temat” powiem ogólnie, że jeżeli dowolna czynność zaliczana jest do „działalności pożytku publicznego”, to wtedy (uwaga: ważne!) automatycznie NIE JEST traktowana jako „działalność gospodarcza”.Szczególnie ciekawy jest art.4 ust.1 pkt 16 ustawy, który do „działalności pożytku publicznego” zalicza szeroko rozumianą „kulturę” i art.4 ust.1 pkt 14 ustawy, który wymienia szeroko rozumianą „edukację”.Nie ulega dla nikogo żadnej wątpliwości, że „religia to część szeroko rozumianej kultury”, a więc... praktycznie _każdy_ kościelny biznesik „naciągając przepisy” można uznać za „działanie w zakresie kultury lub w zakresie edukacji”, a więc za działalność „inną niż działalność gospodarcza”!Proszę zauważyć, że „niekościelna” fundacja lub „niekościelne” stowarzyszenie, które zajmuje sie „edukacją i/lub kulturą” musi prowadzić albo księgi rachunkowe albo przynajmniej „uproszczoną ewidencję przychodów i kosztów” (potocznie nazywaną przez księgowych UEPiK), ale kościelna osoba prawna „niczego nie musi”, z uwagi na nieprecyzyjność przepisu art. 2 ust.4 ustawy o rachunkowości.W ten sposób, praktycznie _każda_ działalność kościelna (także działalność która faktycznie jest działalnością gospodarczą, ale „udaje” działalność edukacyjną lub kulturalną lub religijną) może być prowadzona bez prowadzenia jakiejkolwiek ewidencji dla państwa!Chcę podkreślić, że pełna rachunkowość (tzw. pełne księgi rachunkowe KH) to bardzo skomplikowany system opisywania kwotami i datami wszystkich zagadnień majątkowych. Zaznaczam że każdy księgowy jest świadomy surowej odpowiedzialności karnej z wpisanie nieprawdy do ksiąg rachunkowych. Dlatego treść ksiąg rachunkowych można porównać do treści zeznań składanych przed prokuratorem podczas śledztwa: jeśli księgowy nie chce trafić do więzienia, to musi wpisywać do ksiąg rachunkowych „prawdę, całą prawdę i tylko prawdę”. W przeciwnym wypadku księgowemu grozi kara więzienia oraz dodatkowo grozi mu zakaz pracy zawodowej w księgowości, a więc: utrata dotychczasowego źródła utrzymania.Odpowiednio przygotowany czytelnik który umie wyciągać poprawne wnioski z treści ksiąg rachunkowych (w tym w szczególności: pracownik organu podatkowego dokonujący kontroli podatkowej) mając dostęp do ksiąg rachunkowych konkretnego podmiotu na zupełną całkowitą wiedzę o wszystkich zagadnieniach majątkowych. Wszystko „jak na widelcu”.Właśnie dlatego ustawowe zwolnienie podmiotów kościelnych z obowiązków w dziedzinie rachunkowości oraz zwolnienie podmiotów kościelnych z obowiązku prowadzenia innej prostszej ewidencji (takiej jak UEPIK) oznacza w praktyce „przyzwolenie na nieuczciwość”.Właśnie dlatego ustawowe zwolnienie podmiotów kościelnych z obowiązków w dziedzinie rachunkowości oraz zwolnienie podmiotów kościelnych z obowiązku prowadzenia innej prostszej ewidencji jest (wg mnie) niebywałym skandalem i wielką niesprawiedliwością!Taka sytuacja (zwolnienie podmiotów kościelnych z obowiązków w zakresie rachunkowości) to oczywiście (mówiąc potocznie) „raj dla przestępców”.Powstaje pytanie: „dlaczego w takim razie tak bardzo rzadko słyszymy o aferach podatkowych związanych z kościołem katolickim?”Odpowiedź: dlatego, że brak jakiejkolwiek ewidencji oznacza że polskie państwo „nie wie, gdyż nie chce wiedzieć” o aferach podatkowych w obrębie Kościoła Kat.!Wyjątkiem od reguły jest https://pl.wikipedia.org/wiki/Afera_Stella_MarisO tej aferze opinia publiczna dowiedziała się z dwóch przyczyn.Po pierwsze, _dlatego_ że wiele lat temu abp Tadeusz Gocłowski bardzo mocno zdenerwował się na swoich podwładnych i zapragnął dowiedzieć się czy „kombinatorzy w sutannach” oszukują tylko państwo czy oszukują także swojego arcybiskupa i _dlatego_ ten konkretny biskup współpracował z władzami państwa, aby ustalić fakty!Po drugie, _dlatego_ że „Stella Maris” była spółką z o.o., a spółki z o.o. muszą prowadzić pełną rachunkowość i podlegają kontroli z urzędu skarbowego.Nawiasem mówiąc, w przypadku Afery Stella Maris wiekszość wyroków karnych orzeczono „w zawiasach” a wiele osób uniewinniono. Ale to dzięki abp Gocłowskiemu w ogóle dowiedzieliśmy się, że taka afera miała miejsce!Przypuszczam, że o dziesiątkach lub nawet o setkach podobnych afer opinia publiczna nigdy NIE dowiedziała się, gdyż inni katoliccy biskupi _nie_chcieli_ współpracować z organami ścigania „aż tak skutecznie” jak abp Gocłowski!Przypuszczam również, że w wielu innych sprawach karnoskarbowych aby „zatuszować każdą aferę” stosowano art.178 kodeksu postępowania karnego o „tajemnicy spowiedzi”.Na marginesie dodam, że ogromne przywileje (podobne do opisanych powyżej i dotyczących Polski) nadawały w przeszłości (i utrzymują je obecnie w 2025r.!) inne państwa w Europie, w tym: Włochy, Hiszpania oraz Irlandia.Nie będę zanudzać Czytelnika opisywaniem przepisów prawa „rzekomo świeckiego” państwa, na których opiera sie „kościelna samowolka finansowa” w tamtych innych państwach, ale napiszę ogólnie, że „kombinatorzy w sutannach” reprezentujący działające w wielu krajach instytucje kościelne (np.numerariusze Opus Dei) bardzo dokładnie przeanalizowali „zakres samowolki” na który będą pozwalały poszczególne państwa w Europie, w tym: Polska lub Hiszpania lub Irlandia lub Włochy.To samo dotyczy nie tylko Opus Dei, ale także każdej instytucji kościelnej, zarówno katolickiej jak i niekatolickiej.Trzeba wreszcie dodać, że instytucje kościelne oraz kadra tychże instytucji kościelnych (w tym także numerariusze Opus Dei) mogą utworzyć mnóstwo kościelnych i niekościelnych podmiotów, którymi posługują się przy prowadzeniu uczciwych lub nieuczciwych interesów.SEDNO SPRAWY: JAK TO WSZYSTKO MOŻNA ODNIEŚĆ DO „OPUS DEI”?Po pierwsze: chcę wyraźnie zaznaczyć, że ja Sebastian Turkowski „nie ośmieliłbym się” postawić Opus Dei (rozumianemu jako osoba prawna) żadnego konkretnego zarzutu dotyczącego „nieprawidłowości finansowych”, gdyż... te nieprawidłowości które opisano w książkach poświeconych Opus Dei NIE zostały popełnione przez „kościelną osobę prawną” ale przez działaczy (w tym: numerariuszy) Opus Dei przy użyciu wielu innych podmiotów.Doprecyzuję że szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie Hiszpanii, gdzie numerariusze Opus Dei zarządzali wieloma prywatnymi i państwowymi podmiotami notowanymi na giełdzie (i dokonali „oskubania z pieniędzy” tychże podmiotów), a później użyli swoich wpływów politycznych aby państwo wyrównało wyrządzone przez nich straty używając do tego pieniędzy podatników. Oznacza to że za malwersacje dokonywane przez działaczy Opus Dei zapłacili zwykli Hiszpanie płacący podatki. Szczególnie warte odnotowania jest to że niektórym podmiotom zarządzanym przez Opus Dei w Hiszpanii udowodniono w sądzie że podmioty te prowadziły „podwójną księgowość”.Zgodnie z tym co wcześniej napisałem, „podwójna księgowość” wzkazuje że dokonywano tam wielu różnych nieuczciwości na wielką skalę, gdyż przestępcy „aby nie pogubić się we własnych kłamstwach” musieli prowadzić dla siebie odrębną księgowość.Podkreślam że jest to teza postawiona przez dziennikarza śledzczego, który napisał o tym w swojej książce.Po drugie: chcę wyraźnie zaznaczyć, że pojawiający się w kilku napisanych przez znanych dziennikarzy śledczych książkach o Opus Dei opis stosunku numerariuszy do finansów wyraźnie wskazuje na rzucającą się w oczy (mówiąc potocznie) „złodziejską mentalność” oraz (mówiąc potocznie) „bezczelność sięgającą niebios”, jaką wyróżniają się działacze Opus Dei.Po trzecie: chcę wyraźnie zaznaczyć, że to co wyżej napisałem jest wyłącznie oceną moralną ale nie jest oceną prawno-karną. Podkreślam że nie są mi znane przypadki aby numerariusz Opus Dei faktycznie trafił do więzienia za przestępstwa gospodarcze.Doprecyzuję, że „być może” w Polsce w najbliższych miesiącach lub latach zostaną skazani sądownie ksiądz Michał Olszewski (pseudonim „salceson”) oraz Marcin Romanowski (obaj są wg wzmianek w internecie zaliczani do numerariuszy), ale... w chwili gdy kończę ten artykuł (marzec 2025) wciąż nie zapadły żadne wyroki, a więc obowiązuje domniemanie niewinności.Po czwarte: w mojej prywatnej opinii brak wyroków skazujących nie wskazuje na krystaliczną uczciwość działaczy Opus Dei, a raczej wskazuje na umiejętność „sprytnego” nadużywania niedoskonałości prawa państwowego do ochrony przed odpowiedzialnoscią karną.Artykuł ten mogę podsumować słowami, że moim zdaniem numerariusze Opus Dei bardzo dokładnie przestudiowali biblijną przypowieść o „nieprawym zarządcy”, ale wyciągnęli z tejże przypowieści wnioski rażąco niezgodne z intencjami autora przypowieści: Jezusa z Nazaretu.Ja osobiście nigdy nie powierzyłby numerariuszom Opus Dei nawet złamanego grosza.

Autor Sebastian Turkowski

bottom of page